INDIE Z PÓŁNOCY NA POŁUDNIE - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



INDIE Z PÓŁNOCY NA POŁUDNIE



Trzy lata kiełkował pomysł egzotycznej wyprawy po Indiach, kilka tygodni zajęły przygotowania, podróż trwała ponad miesiąc.

O niezwykłej wyprawie z północy na południe Indii opowiadała chojnowianka Katarzyna Karasek, która wspólnie z Arkadiuszem Szewczukiem i Damianem Maciejewskim przemierzyła około 5500 km drogami fascynującego pod wieloma względami kraju. 18 listopada w Galerii Młodych Miejskiej Biblioteki Publicznej miało miejsce otwarcie fotograficznej wystawy, połączonej z prelekcją ubarwioną licznymi slajdami.

- Indie są krajem, w którym biały człowiek z Europy, musi nauczyć się wszystkiego od początku – mówiła K. Karasek. - Pierwsze dwa tygodnie to był dla nas szok. Przytłoczył nas wszechobecny haos. Gwar z zatłoczonych ulic, czyli język tysiąca klaksonów; kompozycje zapachowe, bardzo intensywne, które czuliśmy pierwszy raz w życiu; ciężkie od pyłu suche pustynne powietrze, w którym poruszamy się i oddychamy usychając z pragnienia; jedzenie, które nie wiadomo jak prawidłowo spożyć; słodycze o smaku kadzidełek; tłumy ludzi i naganiaczy, którzy chcą Cię dotknąć, zaprowadzić do swojego sklepu, gotowi sprzedać Ci wszystko za każdą cenę. Trzeba się przedrzeć przez te wszystkie bariery, żeby zacząć smakować egzotykę kultury. Ten świat kieruje się zupełnie innymi priorytetami.

Żadne z nich nie wiedziało wcześniej czego może się spodziewać. Plan był taki  - lądują w New Delhi, pięć tygodni później wylatują z Bombaju.

- Mieliśmy w planie zobaczyć Taj Mahal, świątynie w Khajuraho, Varanasi ze świętą rzeką Ganges, siedzibę Dalajlamy u odnóży Himalajów i wszystko na co starczy czasu oraz środków finansowych – wyjaśnia K. Karasek. - Każdy z nas miał ze sobą około 350 dolarów, które przeznaczone były na noclegi, wyżywienie, podróże po kraju, bilety wstępu i inne wydatki. Indie są krajem bardzo kontrastowym. Z jednej strony uderza ubóstwo, gdyż trzy czwarte mieszkańców tego kraju żyje poniżej średniej krajowej, a pozostała część to strefa, której nie dotknie nawet bogaty Europejczyk. Miasta toną w śmieciach, w większości przeważa rynsztokowy system kanalizacji, a obok za ogrodzeniem znajduje się np. jeden z siedmiu cudów świata jak Taj Mahal. Przebyliśmy jakieś pięć i pół tysiąca kilometrów. Nie ukrywam, że podróż była męcząca. Smakowaliśmy Indie dopiero we wspomnieniach. Mieliśmy kilka nieprzewidzianych przygód po drodze: np. nocowaliśmy w świątyni Sikhów w Chandigarh; jechaliśmy 12 godzin z Khajuraho do Agry autobusem bez przedniej szyby; płynęliśmy o wschodzie słońca rzeką Ganges; brodziliśmy w wodzie wybitej z kanalizacji w New Delhi po intensywnym monsunie; widzieliśmy Baracka Obamę, który pomachał nam z okna swojej limuzyny, będąc z oficjalną wizytą w Bombaju, prawie zagraliśmy w jednym z filmów Bollywood, ale niestety zatrucie pokarmowe zwaliło nas z nóg, dlatego nie dotarliśmy na plan zdjęciowy.

Jak to mówią „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło". Dzięki intensywnej trasie podróżnicy zaoszczędzili tydzień i mogli sobie pozwolić na luksusowy wypoczynek na Goa. Tam, w cieniu palm znaleźli ukojenie i dopiero w tym miejscu, wspominając miesięczną wyprawę, doceniali jej walory.

 



eg
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama