Pasjonująca droga na szczyty - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



Pasjonująca droga na szczyty




Jakiś czas temu Muzeum Regionalne zaprosiło zainteresowanych na spotkanie z Marianem Bochynkiem, podróżnikiem i alpinistą z Janowic Wielkich. Pisaliśmy o tym w naszej Gazecie. Kilka dni po publikacji artykułu, do redakcji zadzwoniła Czytelniczka informując nas o chojnowianinie, który bez wątpienia miałby równie wiele do powiedzenia o wyprawach na szczyty. Zainteresowaliśmy się tematem i wkrótce nawiązaliśmy kontakt z Panem Andrzejem Kaczmarkiem. Wywiad, jaki z nim przeprowadziliśmy, jest niezwykle ciekawą opowieścią, potwierdzającą powiedzenie "chcieć to móc". Gorąco zachęcamy do przeczytania zajmującej historii Andrzeja Kaczmarka.(szerokość: 190 / wysokość: 126)

 

Gazeta Chojnowska - Kiedy i w jakich okolicznościach narodził się pomysł zdobywania szczytów?

Andrzej Kaczmarek - Pewnego piątkowego wieczoru (7 lat temu ), oglądając na National Geographic program o ociepleniu klimatu, pojawił się wątek o śniegach Kilimandżaro, że te legendarne śniegi mogą całkowicie zniknąć z Dachu Afryki. Ta wiadomość stała się dla mnie niesamowitą inspiracją. Niemal natychmiast zapragnąłem zobaczyć śniegi Kilimandżaro. Nie wiedziałem jak mój organizm zachowa się na tej wysokości, czy dam radę. Postanowiłem, dochodzić do tej wysokości poprzez zdobywanie kolejnych pomniejszych szczytów. Zapisałem się na zimowy kurs alpinistyczny, który odbył się w Tatrach Zachodnich na Hali Gąsienicowej. Zaraz po kursie zadzwoniłem do Polskiego Klubu Alpejskiego z chęcią zapisania się na najwyższy szczyt Austrii , leżący w Wysokich Taurach, mierzący prawie 4 tysiące metrów . Uzyskałem odpowiedź - stary to jest bardzo wymagający szczyt zanim się z nami wybierzesz na tę trudną wyprawę to musisz zdać test… - zimowa wyprawa na Lodowy Szczyt (2627m.) znajdujący się w Tatrach Słowackich. Tak też zrobiłem. Kiedy byliśmy wraz z ekipą u podnóża szczytu nastąpiło załamanie pogody, śnieżyca, widoczność spadła niemalże do zera i byliśmy zmuszeni zawrócić do schroniska, ku mojej uciesze, ponieważ znacznie odstawałem kondycyjnie od innych.


(szerokość: 750 / wysokość: 420)


Pomimo nieudanej wyprawy wiedziałem, że to jest to! Zachwyciłem się wolnością, którą odczułem na wielkich połaciach śnieżnych górskich dolin i majestatycznych strzelistych szczytów ośnieżonych i okutych lodem. Jeszcze tej samej zimy wybrałem się na najwyższy szczyt Tatr, Gerlach 2640m.n.p.m. Zdobyłem go bez większych trudności, więc tym samym zdałem test i mogłem w maju wybrać się z PKA na Grossglcokner 3895m, najwyższy szczyt Austrii.


(szerokość: 750 / wysokość: 420)


Na drugi rok ponownie wybrałem się na Grossa, z braćmi - Krzyśkiem i Łukaszem. Niestety,

z powodu złych warunków atmosferycznych musieliśmy zawrócić, od szczytu dzieliły nas tylko 62 metry w pionie. To była dla mnie najtrudniejsza wyprawa, ponieważ w jej trakcie zgubiliśmy drogę. Z pięknej słonecznej pogody, nagle powstała zamieć śnieżna, a na domiar złego zaczął wiać przenikliwy lodowaty wiatr. Po tej wyprawie, bardzo często w nocy śniło mi się, jak wiszę na wąskiej półce skalnej znajdującej się nad otchłanią 350 metrową i rozpaczliwie próbuję znaleźć bezpieczną drogę dla siebie i moich kolegów z liny. Mój sen był dokładnym odzwierciedleniem sytuacji, którą przeżyłem tam pod szczytem. Kiedy po paru miesiącach wszedłem na szczyt Grossglockner, horrory senne skończyły się…

Po zaliczeniu Grossa mogłem kontynuować drogę w kierunku Kilimandżaro.

W 2012r. wybrałem się na Dach Europy z młodszym o 20 lat kolegą. Okazało się, że Krzyśka na ostatnim stromym śnieżnym podejściu musiałem wciągać na linie.


(szerokość: 750 / wysokość: 468)


Już wtedy poza intensywnym pływaniem, zmieniłem sposób odżywiania się i dołączyłem do swojego menu suplementy diety. Na szczycie Mont Blanc 4810 m.n.p.m. zatańczyliśmy taniec radości. Nie mogłem uwierzyć, że tego dokonałem, a kiedy zadzwoniłem do żony ze szczytu, emocje nie pozwoliły mi wypowiedzieć słowa.

                                                                                                    

G.Ch. - Jakie niebezpieczeństwa czekają na uczestników wypraw?

A.K. - O powodzeniu wyprawy w wysokich górach decyduje przede wszystkim doświadczenie i rozsądek, no i oczywiście bardzo duża zmienność warunków atmosferycznych. W drodze na Mont Blank przechodzi się przez owiany złą sławą Kuluar Śmierci, zwany Rolling Stones (spadające kamienie ). Właśnie w trakcie prze-chodzenia tego źlebu nagle nade mną w odległości około 200m od grani skalnej oderwał się olbrzymi kamień wielkości lodówki  i zaczął lecieć z szybkością błyskawicy wprost na mnie. Stanąłem jak wryty i tępym wzrokiem gapiłem się na niego oczekując dalszego rozwoju… Przeleciał obok mnie około 1,5 metra. W trakcie pokonywania kuluaru zdarzało się wiele wypadków, nawet śmiertelnych.

 

G.Ch. - Kiedy podjął Pan decyzję o próbie zdobycia Kilimandżaro?

A.K. - Był rok 2013. Zacząłem od poszukiwania w Internecie agencji turystycznej, dzięki której mógłbym się wybrać na tę górą. Po trzech miesiącach bezowocnych prób (oferty były zbyt drogie) postanowiłem załatwić wszystko na miejscu w Tanzanii. Poleciałem samolotem do Kenii, stamtąd autobusem do Tanzanii i na miejscu wynająłem przewodnika, który zgodził się za 1100 $ pójść ze mną na szczyt. To była najciekawsza wyprawa. Stawiała przede mną wiele wyzwań. Musiałem nauczyć się w formie komunikatywnej j. angielskiego, byłem zdany sam na siebie, no i przede mną był najwyższy szczyt Afryki. Wybrałem jedną z najtrudniejszych i najdłuższych tras, ale za to bardzo malowniczą i nie zatłoczoną, ponieważ na niej nie ma schronisk górskich. Śpi się w namiotach zazwyczaj taszczonych przez wynajętych tragarzy. Ale nie w moim przypadku, mój ekwipunek ważył 27 kilogramów, które musiałem nieść przez 100 kilometrów. Każdy dzień wspinaczki na Kilimandżaro to inne krajobrazy. Wilgotny tropikalny las, rozległe wrzosowisko z wielkimi, kaktusowatymi lobeliami, w końcu nie ma już nic poza polem lawy. Przed samym wierzchołkiem szczytowym pojawia się lodowiec. Ogromne ściany lodowo-śnieżne, zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. W końcu moje wieloletnie marzenie  zostało spełnione. Poczułem się szczęśliwy, spełniony. Chciałem na szycie nagrać film ze swoją wypowiedzią, próbowałem kilkukrotnie, ale za każdym razem łzy szczęścia blokowały moje słowa.


(szerokość: 750 / wysokość: 420)


Po udanej wyprawie na Kili, wiedziałem już, że cały świat stoi przede mną otworem. Postawiłem sobie bardzo ambitny cel, zdobyć Koronę Ziemi, wejść na wszystkie najwyższe szczyty kontynentów. Więc poszedłem za ciosem i w 2014r. wybrałem się na najwyższy szczyt Ameryki Południowej Aconcagua 6960 m.n.p.m. Zacząłem trenować bieganie i brać udział w imprezach biegowych, takich jak Szlakiem Wygasłych Wulkanów czy Bieg Icemana. Wkrótce okazało się, że bieganie stało się, po górach, moją drugą pasją. Mój wysiłek został uwieńczony sukcesem.


(szerokość: 750 / wysokość: 562)


Stanąłem na najwyższym szczycie obu Ameryk. Mam to szczęście, że moja żona podziela moją górską pasję i na dodatek motywuje mnie. Nie ma zatem żadnych przeszkód w realizacji mojego bardzo ambitnego celu.

 

G.Ch. - Życzymy powodzenia i czekamy na kolejne relacje.



eg
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama