Z cyklu - ludzie z pasją - Paweł Wróbel - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



Z cyklu - ludzie z pasją - Paweł Wróbel



Dla zdecydowanej większości z nas rower, to głównie środek transportu lub okazjonalna rozrywka. Dojeżdżamy nim do pracy, wieziemy dziecko do przedszkola, jedziemy na działkę lub w plener na kilkugodzinną wycieczkę. Zdecydowanie mniej jest takich, którzy pokonują kilometry systematycznie, dla zdrowia. Jednostki natomiast traktują rower jako jedyne, wyłączne i najprzyjemniejsze urządzenie mobilne. Wśród tych nielicznych jest Paweł Wróbel, który przemierzył tysiące kilometrów na jednośladzie, a w planach ma kolejne.

 

Gazeta Chojnowska - Kto nauczył Pana jazdy na rowerze?

Paweł Wróbel - Pierwszym moim jednośladem była hulajnoga. Pamiętam, że miała szerokie, czerwone opony. Na rower wsiadłem, kiedy miałem chyba 10 lat. Jeździć uczył mnie starszy brat. Wsadził mnie na swoją niedużą wyścigówkę. To nie był najlepszy model do nauki jazdy, ale poradziłem sobie. Byłem dumny z siebie, brat ze mnie chyba też, bo podarował mi ten rower. Służył mi jeszcze długie lata.

 

G.Ch. - Od tamtej pory rower stał się Pana pasją?

P.W. - Może nie tak od razu, ale rzeczywiście, odkąd nabrałem wprawy w jeździe, często wsiadałem na "Huragana" i jeździłem po okolicy. Przerobiłem go na rower turystyczny. Stał się wygodniejszy i chyba wtedy zaczęły się moje planowane wyprawy. Na początek Bolesławiec, potem kolejne miasta, kolejne trasy...


(szerokość: 640 / wysokość: 480)

 

G.Ch. - No właśnie, jakimi szlakami może się Pan pochwalić?

P.W. - Długo można by mówić. Zwiedzam Polskę od kilkudziesięciu lat. Dolny Śląsk to naturalnie najczęściej odwiedzany region, często biorę też azymut na Wielkopolskę, ale objechałem także naszą południową granicę odwiedzając przy okazji Czechy, część zachodniej poznając kilka miejsc w Niemczech, ścianę wschodnią, całe wybrzeże (dodam, że nad nasze morze też dojechałem rowerem). Dzienny kilometrowy limit jest bardzo różny - zależy od pogody i od mojego samopoczucia. Najdłuższy dystans jaki pokonałem jednego dnia to 251 kilometrów. Moim zamiarem nie jest jednak pobijanie tego typu rekordów. Każda wyprawa ma na celu poznawanie nowych miejsc, nie zaś odhaczanie przejechanych kilometrów. Jadę wolnym tempem, często zatrzymuję się, by utrwalić aparatem widoki czy architekturę, albo po prostu, żeby poobcować z piękną naturą. Od wielu lat biorę także udział w cyklicznych imprezach rowerowych. Co roku, od 12 lat biorę udział w Paradzie Rowerów w Jeleniej Górze (dojeżdżam tam oczywiście na jednośladzie). Od lat siedmiu uczestniczę także w Uphill Race Śnieżka - wjeździe rowerem na Śnieżkę. Z każdym rokiem przesuwam się w górę na liście klasyfikacyjnej.

 

(szerokość: 640 / wysokość: 480)


G.Ch. - Dlaczego jazda na rowerze sprawia Panu tyle przyjemności?

P.W. - Zacznę od tego, że już samo planowanie kolejnej trasy jest ekscytujące. Jest tyle wspaniałych miejsc, które chciałbym zobaczyć, że trudno nawet podjąć decyzję, co będzie następnym razem. Kiedy już się zdecyduję niecierpliwie czekam na wyjazd, a potem to już sama rozkosz. Odkrywanie, zdobywanie, obcowanie, poznawanie - wielka, wspaniała przygoda. Ludzie, krajobrazy, obiekty, pomniki przyrody - Polska jest przepięknym krajem,

a Polacy na ogół życzliwi i szczerzy. Oczywiście wszystkie te przyjemności okupione są hektolitrami potu, zdarzają się kontuzje i nieprzewidziane awarie, ale to też ma swój smaczek. Pokonuję własne słabości, uczę się sobie z nimi radzić, obserwuję postępy i czuję ogromną satysfakcję, kiedy wszystko się udaje. Pokonywanie długich dystansów, walka z trasą, obcowanie z przyrodą, nocowanie na dziko z dala od cywilizacji jest czymś pociągającym, czymś do czego chce się wracać.


(szerokość: 640 / wysokość: 427)


G.Ch. - Wrażeniami z wypraw dzieli się Pan z innymi.

P.W. - Tak. To dla mnie ogromna przyjemność móc opowiedzieć innym o miejscach, które nie zawsze pamięta się z geografii. Pokazać uroki naszego kraju i być może zachęcić do ich odwiedzenia. Dwa takie spotkania odbyły się w naszej miejskiej bibliotece, jedna prelekcja miała miejsce w Legnicy. Nie jestem dobrym mówcą, ale co niedopowiem to "dopokażę" na zdjęciach, a one są niezwykle wymowne.

 

G.Ch. - Rower to nie jedyna Pana pasja?

P.W. - Wyprawy rowerowe mają tę dodatnią cechę, że można dojechać tam, gdzie innym środkiem lokomocji się nie dojedzie, ale i na rowerze też nie wszędzie się dotrze. Dlatego miejsca mniej dostępne przemierzam pieszo - uwielbiam piesze, górskie wędrówki. Lubię też wędkowanie. Wędrówki utrwalam aparatem fotograficznym i odkryłem niedawno, że wielką przyjemność sprawia mi robienie zdjęć natury makro. Wszystkie te moje pasje, na szczęście, można swobodnie łączyć, więc nie ma problemu z dzieleniem czasu między nie.


(szerokość: 640 / wysokość: 427)

 

(szerokość: 640 / wysokość: 427)


G.Ch. -  Rowerowe marzenie?

P.W. - Hmm, nie jestem marzycielem. Mam raczej plany niż marzenia. Chciałbym wybrać się na wyprawę dookoła Polski, potem szlakiem wzdłuż Wisły, Odry, Warty. No a takim marzeniem (jednak mam marzenie) jest organizowanie cyklicznych wypraw rowerowych dla moich współmieszkańców. Wspaniale byłoby, gdyby chojnowianie zechcieli wyjść z domów, wsiąść na rowery i z perspektywy jednoślada poznać okolice naszego regionu. Zapewniam, że nie byłby to stracony czas.




eg
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

Komentarze
TytułdataAutor
W trasę2016-11-08Anna9

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama