login:     hasło:       zapomniałem/am hasła
Grecki wątek chojnowskiej historii – cz.I - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



Grecki wątek chojnowskiej historii – cz.I



Duża część ludności greckiej po II wojnie światowej, latach okupacji hitlerowskiej, wojnie domowej i latach walki o powojenny kształt swojego państwa, znalazła schronienie w Polsce. Niemiecka inwazja na Bałkanach rozpoczęła się w kwietniu 1941 roku, spowodowała kapitulację wojsk i rządu greckiego, wraz z monarchią króla Jerzego II. We wrześniu 1941r. powstała komunistyczna organizacja podziemna- Grecki Front Wyzwolenia Narodowego. Naród grecki został podzielony na zwolenników obozu komunistycznego, oraz na zwolenników przedwojennego ustroju. Wybory w 1946 roku przyniosły wygraną monarchii, a nowy rząd był bezwzględny wobec zwolenników lewicy. Jesienią 1946 roku wybuchła ponownie wojna domowa. Zakończyła się ona klęską komunistów, przez co musieli szukać schronienia za granicą. Rzeczpospolita Ludowa była jednym z wielu krajów podporządkowanych Moskwie, który ich przyjął i obdarzył opieką. Po latach emigracji, tułaczki i poszukiwania miejsca gdzie mogli stworzyć nowy dom, wiele greckich rodzin sprowadziło się do Chojnowa, by tu zacząć nowe życie.(szerokość: 375 / wysokość: 281)

 

Dziś gros z nich wróciło już do ojczyzny, są jednak tacy, dla których Ziemia Chojnowska stała się ostoją na zawsze. Najstarszy z nich Awangileos Pavlow chętnie opowiada o swoich losach i dziejach rodaków związanych z Chojnowem.

 

- Kiedy i dlaczego przyjechał Pan do Chojnowa?

- W 1953 roku. Po drugiej wojnie światowej - choć Grecy wyzwolili się w 1944 r. - zaczęły się walki między kapitalistami a komunistyczną partyzantką. Spowodowało to wybuch wojny domowej w 1946 roku, która trwała trzy lata. Lewicowcy wspierani przez Rosję i inne kraje proradzieckie, walczyli o swoje poglądy i upragniony socjalizm. Związek dostarczał im broń i amunicję. Po jakimś czasie zamknięto granice i dalsze wsparcie ze wschodu zostało uniemożliwione. Komuniści przegrali i w obawie o życie swych bliskich postanowili rozpocząć emigracje. Wiele dzieci, których ojcowie byli w partyzantce, zostało przetransportowanych do krajów socjalistycznych. Część została wysłana do Albanii i Czeczenii, pozostali do Bułgarii. Za dziećmi podążały matki, a po latach ojcowie. Ja, siostra i brat zostaliśmy zabrani do Albanii. Niestety był to biedny kraj, nie mogący pozwolić sobie na utrzymanie tak dużej liczby imigrantów. Zaczęto wywozić nas do Czechosłowacji, Rumunii, Polski. Moja rodzina została skierowana do Polski (choć nie wiem dlaczego). Rodzeństwo przyjechało wcześniej, ja niestety nie mogłem udać się wraz z nimi- zachorowałem na świnkę. Zabrano mnie najpierw do Rumunii. Miałem zaledwie dziewięć lat, gdy nas rozłączono. Mieszkałem w domu dziecka i chodziłem do rumuńskiej szkoły. Byłem bardzo wystraszony, nie znałem języka, więc ciężko było mi nawiązać kontakt z rówieśnikami.

 

- Więc jak to się stało, że przyjechał Pan do Polski?

- Po jakimś czasie znaleziono więcej greckich dzieci - takich jak ja. Dotarto do informacji gdzie przebywa moje rodzeństwo, wsadzono mnie w pociąg i wysłano do Polski, do Lądka Zdroju. Tam rozpocząłem naukę języka polskiego. Następnie odesłany zostałem do Zgorzelca - znajdowało się tam wielu moich rodaków. W 1951 roku wszystkie greckie dzieci wywieziono do Polic, gdzie skończyłem szkołę podstawową. Sugerując się udzielanymi mi poradami zdecydowałem, że naukę kontynuować będę w szkole dla leśników.

 

- Co działo się  w tym czasie z Pana rodzicami i rodzeństwem?

- Mama najpierw płynęła statkiem, potem jechała pociągiem do Czechosłowacji. Podczas podroży otwierała okno i wołała nas, marząc, że odpowiemy. Dopiero w 1956 roku przybyła do Polski. Do naszego spotkania doszło w Bielawie, gdzie pracowała, potem przenieśliśmy się do Chojnowa – tu mieszkała już moja siostra. Pomogli nam w tym moi greccy opiekunowie. Teraz, gdy to wspominam te odległe czasy i opowiadam wnukowi historię swojego życia, ten, nie chce mi wierzyć. Manolis ma 11 lat. Gdy mówię mu, że w jego wieku byłem w Polsce sam -bez rodziców i rodzeństwa – nie potrafi sobie nawet tego wyobrazić.

 

- Jak zostaliście przyjęci przez Polaków?

- Bardzo dobrze. W domach dziecka Polacy traktowali nas lepiej niż rodaków. Warunki do życia i do nauki były w pełni zadowalające. Chciano nas jak najlepiej ugościć, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni. W tym czasie w Grecji chodziły słuchy, że wiele dzieci  zginęło - nikt poza lewicowcami nie wiedział co się z nami stało. Dopiero w latach sześćdziesiątych poznano prawdę. Chcę także dodać, że nie poniosłem żadnych kosztów związanych z edukacją, co pozwoliło mi ukończyć liceum leśne Pomimo iż mogłem kształcić się dalej, zrezygnowałem, nie chciałem rozstawać się z mamą, na którą czekałem tak długo.

 

- A ojciec?

- Tato został aresztowany i dopiero w 1965 roku przyjechał nas odwiedzić. Po szkole  zostałem zatrudniony jako leśniczy w nadleśnictwie Chojnów. Właśnie w taki sposób przeprowadziliśmy się tu całą rodziną. Obecnie mieszkam w Rokitkach i wiodę spokojne życie na emeryturze.

 

Rozmawiały

Maria Sławińska

Anna Szymków-Ziębowska

 

 

 



Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama