Złote Gody x 4 - Gazeta Chojnowska w ramach portalu E-Informator.pl



artykuły:

ostatnie
popularne
komentowane
regulamin
archiwum PDF
stopka redakcyjna
ogłoszenia
podgląd artykułów
podgląd komentarzy



Złote Gody x 4



W minioną sobotę, w Urzędzie Stanu Cywilnego cztery pary, po 50.latach wspólnego pożycia, ponownie stanęły przed urzędnikiem państwowym.

 

Cztery uroczystości, cztery wielkie miłości,

cztery wspólne podziękowania i rodzinne powinszowania

 

Złote Gody, to święto wyjątkowe, nie dziwi zatem fakt, że często w takiej chwili głos drży, oczy wilgotnieją, a serce bije dokładnie tak jak pół wieku wcześniej. 

Były gratulacje, życzenia i odznaczenia. Na tę okoliczność kierownik USC Leokadia Szkolnik, burmistrz miasta Jan Serkies i przewodniczący Rady Miejskiej Jan Skowroński, w imieniu prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej uhonorowali małżeństwa medalami za wieloletnie, zgodne pożycie małżeńskie. Symboliczne odznaczenia to dowód uznania i szacunku dla jubilatów za wychowanie prawych obywateli i wieloletni wkład w rozwój miasta i kraju.

 

Mieczysława i Alojzy Substelny

 Połączył ich Dom Ludowy. To tu spotkali się po raz pierwszy, a sylwestrowa noc była pierwszą wspólnie spędzoną. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że tych nocy będzie tysiące i że w szczęściu i zgodzie doczekają Złotych Godów.

Młodziutka Miecia wybrała się tego dnia razem z braćmi na zabawę. Alojzy, który nie tak dawno przyjechał do Chojnowa w poszukiwaniu pracy, zwrócił na nią uwagę już przy wejściu. Nie spuszczał z niej wzroku, a kiedy zebrał odwagę i poprosił ją do tańca, był już pewien, że znalazł swoją połówkę. Miecia niekoniecznie – pierwsze spotkanie, pierwszą rozmowę, pierwszy taniec potraktowała raczej jak kolejną znajomość. Alojzy szybko jednak przekonał dziewczynę do siebie. Był, jak dziś opowiada pani Mieczysława, szarmancki, sympatyczny i zabawny, nie sposób było się oprzeć. Nie dziwi zatem fakt, że sakramentalne „tak" młodzi wypowiedzieli kilka miesięcy po Nowym Roku, w piękny majowy dzień przed 50.laty.

Wspólne życie toczyło się biegnąc raz z górki, raz pod górkę, ale dzięki cierpliwości i jak żartobliwie mówią, rozmowom przy okrągłym stole, każdy problem potrafili udźwignąć i rozwiązać.

 

(szerokość: 375 / wysokość: 281)(szerokość: 375 / wysokość: 281)

 

Dziś mogą też liczyć na wsparcie dwóch córek i cieszyć się sukcesami trójki wnucząt. Marzą o prawnukach, ale tej kwestii niestety nie da się załatwić przy „okrągłym stole".

W Złotych Godach towarzyszyła jubilatom liczna rodzina. Podczas uroczystości u ich boku stali też świadkowie - ci sami, sprzed pół wieku. I tak jak wtedy, małżonkowie zostali obsypani ryżem, śpiewano gromkie sto lat, a rodzina zapowiedziała, że i gorącego „gorzko, gorzko" nie odpuści.

 

 

 

Janina i Edward Jaszczur 

Zbliżał się 22 lipca i wielkie świętowanie. W niewielkiej wiosce koło Milicza planowano na tę okoliczność zabawę. Edward miał tam rodzinę, z ochotą więc pojechał odwiedzić bliskich i trochę się rozerwać. Czy przypuszczał, że jego kawalerskie życie właśnie dobiega końca? Z pewnością nie. Na tej wiejskiej zabawie dwa młode serca tak mocno zabiły, że już miesiąc później uczestnicy potańcówki bawili się na weselu Janiny i Edwarda. Krótko potem mąż przywiózł świeżo poślubioną małżonkę do rodzinnego Chojnowa, który stał się też domem Janiny. Tu oboje realizowali się zawodowo - ona jako przedszkolanka, on przez wiele lat jako formierz-odlewnik w Hosmecie. Ich dwójka dzieci dała im sześcioro wnucząt, od niedawna są także dumnymi pradziadkami. Marzą, żeby pobawić się jeszcze na weselach potomków.

 

(szerokość: 375 / wysokość: 281)(szerokość: 375 / wysokość: 281)

 

Tymczasem ogromną przyjemność sprawiają im wspólne spacery i praca na działce. Cieszy ich każdy kolejny dzień, z przejęciem śledzą losy dzieci i wnucząt, radzi są gdy ktoś potrzebuje ich wsparcia, nadal też są oparciem dla siebie nawzajem.

Kiedy w Urzędzie Stanu Cywilnego dziękowali sobie za wieloletnią opiekę żadne z nich nie potrafiło ukryć emocji. Łzy napływały do oczu, a słowa z trudem można było wypowiedzieć. To wzruszenie udzielało się wszystkim.

Na pytanie o receptę na długie, zgodne pożycie pan Edward odpowiadział - „Kartofle i kwaśne mleko". Cokolwiek miał na myśli warto wziąć te słowa pod rozwagę, bo z pewnością ukryta jest w nich mądrość człowieka w tej kwestii doświadczonego.

 

Wanda i Stanisław Konarscy

 

Kiedy siostra pana Stanisława zaręczała się z bratem pani Wandy, na rodzinne spotkanie zaproszone było także rodzeństwo. Późnym popołudniem padła propozycja uczczenia tego wydarzenia na miejskiej potańcówce. Wandzi towarzyszyła koleżanka, Stasiu do kompletu wziął ze sobą kolegę. Było miło i wesoło, ale wtedy jeszcze gromy nie biły. Strzała Amora trafiła ich nieco później. Spotykali się co jakiś czas, poznawali i powoli zakochiwali w sobie, by po dziesięciu miesiącach znajomości, przed bogiem i urzędnikiem wyznać sobie miłość.

 

(szerokość: 375 / wysokość: 281)(szerokość: 375 / wysokość: 281)

 

Utrzymaniem rodziny od początku zajmował się pan Stanisław. Zdolny absolwent uczelni ekonomicznej, szybko znalazł pracę i nieźle zarabiał. Pani Wanda zajmowała się domem, ale i ona w niedługim czasie zajęła się pracą zawodową. W tym szczęśliwym domu wkrótce na świat przyszło dwoje dzieci. Codzienne trudy, smutki, radości, upływający czas, nie wygasiły gorącego uczucia małżonków. Po trzynastu latach rodzina przywitała kolejnego członka – po pierworodnym i jego siostrze, urodziła się następna córeczka. Od tego czasu rodzina powiększyła się o pięcioro wnucząt i 2 prawnucząt.

Państwo Konarscy wyznają zasadę, że w życiu należy cieszyć się z tego co się posiada, doceniać i szanować to co się ma. Zapytani więc o marzenia zgodnie twierdzą, że należy je mieć i do nich dążyć. Ważne jednak, aby były realne i na miarę sił.

Dziś, kiedy patrzą na siebie, wciąż widać uczucie w ich oczach, a na twarzach serdeczność i ciepło, którymi obdarzają nie tylko siebie.

 

 

Bronisława i Stanisław Kotala

 

Był ciepły słoneczny dzień. Stanisław spacerował właśnie w okolicach ogródków działkowych, gdy za jednym z płotów ujrzał zapracowaną, młodą dziewczynę. Rozejrzał się wokół, a gdy uznał, że w najbliższym otoczeniu nie ma nikogo, zagadnął. Rozmowa tak się rozwijała, że w zasadzie oboje byli nieco zaskoczeni, gdy uświadomili sobie, że właśnie umówili się na randkę. Już na tej pierwszej Stanisław wpadł po uszy – zakochał się właściwe od pierwszego wejrzenia, a kolejne spotkania tylko utwierdzały go w przekonaniu, że kocha do szaleństwa. Bronia odwzajemniała jego uczucia, z radością więc przyjęła oświadczyny. Po trzech miesiącach znajomości oddała mu swoją rękę, biorąc w zamian gorące serce.

 

(szerokość: 375 / wysokość: 281)(szerokość: 375 / wysokość: 281)

 

Do dziś żadne z nich nie żałuje. Wychowali trójkę dzieci, doczekali czworga prawnucząt, niecierpliwie oczekują kolejnych potomków. Zgodnie twierdzą, że przez tych 50 lat układało się różnie, ale cierpliwością, zdrowym rozsądkiem i szczerością pokonać można wiele przeciwności losu. Oboje też mają zasadę, o której mówią szeptem – czasami warto wyłączyć słuch i zamknąć usta, to często przynosi lepszy efekt niż dyskusje i wzajemne pretensje. Ważne są też gesty – ciepły dotyk, wymowne spojrzenie, czuły uścisk. Nie dziwi zatem fakt, że nawet po pięćdziesięciu latach małżeństwa, podczas uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego, mocno trzymali się za ręce i dziękowali sobie serdecznym pocałunkiem.

 



eg
Napisz swój własny komentarz
Tytuł:      Autor:

Komentarze
TytułdataAutor
Zwłoka2009-10-21malem

serwis jest częścią portalu www.E-Informator.pl przygotowanego przez MEDIART © w systemie zarządzania treścią CMS Kursorek | Reklama